sobota, 28 marca 2009

jak dziecko

Ile energii i zapału miałeś w sobie jako dziecko? Ile spontaniczności i głośnych emocji?
Ile z tego traci się gdzieś po drodze, dzień po dniu?

Czy zostaje coś jeszcze z uśmiechu bez powodu?

Już nie śpiewa się siebie, ale powtarza zasłyszane dźwięki.
Czasem przestaje się pytać, przyswaja się to, co podają pod nos inni.
Oddaje się dobrowolnie siebie samego ze wszystkimi swoimi dziwnymi cechami w zamian za bycie jednym z tysiąca klonów chodzących jak zombie po ulicach.


Tak śpiewała Jessica Sanchez w wieku 10 lat:


Taki jest teraz, w wieku 13 lat, jej śpiew i "wyszukany" repertuar:




Zainspirowało mnie dziecko. Zjawiskowy głos w małym ciałku ciemnowłosego chłopca z odstającymi uszkami.

Na Wikipedii czytam: Declan jest znany z dobrej kontroli i szerokiej gamy jego głosu, a także z jego zdolności interpretowania i przystosowania materiału do różnych gatunków muzycznych.

Tak śpiewał Declan Galbraith w wieku 10 lat:





W wieku 15 lat (druga wersja mojej ukochanej bajki z dzieciństwa):


W wieku 16-17 lat, przerobiony na emo z bardziej męskim, ale mniej anielskim głosem:



Porównując wersje młodszą i starszą obu dzieci: może lepiej, kiedy mówią "zachowujesz się jak dziecko"?

poniedziałek, 23 marca 2009

.

Rogaliki od mamy wilgotne jak niewyschnięte pranie.
Obrazy olejne jak napuchłe larwy - spuchnięte farbą, impastem.

środa, 18 marca 2009

SCHODY

Blog stoi w martwym punkcie, a ja przyglądam się mu bezradnie, jakbym patrzyła na martwe zwierzątko na drodze i nie umiem go ożywić. Myślę, że zrodzi się tu życie dopiero, kiedy utworzy się więź. Na razie jestem tu sama, rozglądam się, trochę pogwizduję udając, że przypadkiem tu stoję, na chwilę, że wcale nie czekam.
___________________________________________________

W trakcie pracy nad projektem "Struktury skokowa" powstał nowy cykl: "Schody".

"Schody" to portret schodów z pałacu w Skokach. Praca zrealizowana podczas tygodniowego pleneru.
Każdy rysunek odpowiada jednemu stopniowi. Cykl składa się z 22 rysunków.
Tutaj wrzucam tylko te najciekawsze.

Czułam się jakbym szorowała te schody - frotażując je na kolanach.
Co chwila ktoś schodził ze schodów albo wchodził na górę, a ja strzepywałam piach przez nich naniesiony lewą ręką, a prawą utrwalałam fakturę schodów na papierze.

Było coś mistycznego w tym zdejmowaniu śladów.
Zagłębiając się tak bardzo w codzienności - w schodach, łączniku między piętrami, miedzy stołówką na parterze, a głodem na pierwszym piętrze, między snem profesorów na dole, a naszymi rozmowami do rana na górze - zagłębiając się w tym, co codzienne odkrywa się nagle nowe obrazy.
Mi one kojarzą się z niebem, z chmurami. Czasem pojawia się jakiś obły obiekt.

Wędrówka po schodach - z góry na dół, była odkrywaniem coraz to nowych stopni, oczekiwaniem co za chwilę ukaże się na kartce papieru.
Moimi ulubionymi stały się 2 stopnie na skręceniu schodów - najbardziej wytarte, zagłębione, z pięknymi strukturami, podniebnymi.

























Więcej śladów na deviantart: link i strzałką w prawo ;)

niedziela, 15 marca 2009

czasy przedpółroczne, akademikowe

"Kiedy okrągłe lustro leży na podłodze - jak olbrzym-kot w butach przechodzę ponad odbitym światem.
Podróż na wschód upłynęła mi spokojnie - nie nazywam odległości od łóżka do kuchni oceanem (Atlantyckim ani Spokojnym).
Z powrotem było już gorzej - skakać przez kałuże farb. Były już zaschnięte - jak synonim do "martwe", ale nie chadzam do celu po trupach.

Kiedy wróciłam - moje łóżko zaskrzypiało niedowagą. Myślałam, że to z tęsknoty za mną. Ale ono zaskrzypiało. O. o milczeniu kształtów twarzy widzianych z karcianej perspektywy. Król i królowa po ukosie cięci - głowy ułożone na przemian jak ryby, choć to ani Twój ani mój znak zodiaku.

Masz wąskie wypukłe wargi, a ja, jak ciętą nożem, wyrzeźbioną płasko górną.
Masz nieogoloną brodę, a ja gładkie nogi.
Nic z tego nie wynika.

Jesteśmy pewnie tylko snem jakiejś staruszki na łożu śmierci, która umarła za wcześnie.

Nie zdążyła dokończyć snu."


Znalazłam te swoje słowa, jeszcze takie wtedy samotne, na jest-lirycznie.

mapa dnia

Pan, którego minęłam miał bardzo granatowe spodnie - jakby dopiero co wyszedł z puszki po granatowej farbie (a dokładniej, jak się potem dowiedziałam - z koloru "błękit Thénarda").
Miał tak spłowiałe, zszarzałe (nie szare!) włosy, jakby używał ich zamiast mopa, do czyszczenia podłogi.

Nasza pani filozofka lubi pomarańczowy. Jej puchate, rude sweterki kojarzą mi się wiecznie z gotowaną marchewką (taką z groszkiem). Już wiem czemu na filozofii moje ślinianki pracują wyjątkowo intensywnie...


Nie mogę odnaleźć w mojej głowie odpowiedzi na temat z rysunku. "Moje mapy świata"...
Codzienne zupy, różniące się od siebie drobiazgami - tworzące każdego dnia inną mapę na powierzchni pełnego garnka. Inne ślady na dnie talerza, już po zjedzeniu. W inny sposób tężeją i twardnieją te resztki.

Patrzę na świeżo usmażone placki Kuby - całe pokryte strupami od poparzeń po oleju, żółtosine pośmiertnie ziemniaki zmieszane z tylko-Kuba-wie-czym.
Poparzone są jabłka pieczone z cynamonem - mają miękkie, ciepłe wnętrzności. Wydrążam łyżeczką obłe ciałka, wysysam soki z odchodzącej lekko od ciała skóry.


Każdego dnia po obsypaniu pudrem, zostaje mi na opuszkach palców świecący pyłek - jak ten, dzięki któremu latały dzieci w "Piotrusiu Panie". Czasem nie chcę go strzepywać.

czwartek, 5 marca 2009

CZASO-MIERZ

Tygodniowy plener w Skokach, luty 2009 (właściwie to były jakieś 3 dni ;)).
Spacery po lesie, zmarznięte ręce. Maksymalne skupienie. Myśli. Myśli. Myśli.

Chciałam tyle zrobić, a udało się zrealizować tylko 3 projekty: czaso-mierz, struktury skokowe i schody.
Ale cała ta atmosfera - bezcenna.
Między drzewami znajdujesz ludzi poszukujących miejsca do swoich działań.
Zastanawiasz się czy wydrapane na drzewie oczy to sęki po gałęziach czy akt twórczy.

W pracowni kręcę z drutu koszyk. Potem przetykam go gałęziami, liśćmi. Bałagan.
Obok ludzie malują, rysują, kręcą watę (?), robią odlewy gipsowe.


Hasło: Czaso-mierz.

Rzeka płynie. Płynie czas. A gdyby tak zatrzymać czas?
Wystarczy zatrzymać wodę.


Dokumentacja działań przy czaso-mierzu:










Tutaj nastąpiło niespodziewane przerwanie się sznurka!




Efekt końcowy - woda poza koszykiem płynie, w obręczy - stoi w miejscu.


wnioski: sznurek - zbędny. Najlepiej byłoby przytwierdzić koszyk od spodu do dna rzeczki.


Podziękowania dla kolegi asystenta i koleżanki-fotograf :)


PS Przy szukaniu odpowiedniego miejsca na rzece do zainstalowania czaso-mierza byłam już tak zdesperowana, że chciałam zdejmować buty i wchodzić do wody, żeby to ustrojstwo zamocować.
A las zabrał mi rękawiczkę. Sztuka wymaga poświęceń ;)
Choć wyplatanie koszyka należało do przyjemności.

poniedziałek, 2 marca 2009

STRUKTURY SKOKOWE

Plener w Skokach 2009
Temat: "Struktury skokowe"


Praca obejmuje 3 zeszyty: "Pałac", "Las" i dodaną do nich później "Pracownię". Trzy miejsca, w których przebywałam przez tydzień pleneru: pałac- miejsce do spania, rozmowy, oglądania filmów, ze stołówką, las - gdzie szukało się natchnienia i budowało prace w przestrzeni, pracownia - miejsce pracy, spotkań.

Czym stają się odciśnięte w papierze, na papierze ślady - ślady realnych przedmiotów, a jednak odrealnione?

Utrwalałam powierzchnie płaskie i przedmioty odbite z 2, 3, 4 swoich stron, żeby zbudować historię faktur otoczenia - Skoków.

Zamieszczam tu tylko jeden z zeszytów - "Pracownię" - reszta znajduje się tutaj: link





1. Pierwszy ślad pracowni - zniszczona podłoga.
Jeden z moich ulubionych śladów.

Podłoga - poodrywane fragmenty, piasek naniesiony butami, kępki kurzu, schody - powycierane miejsca skrętu stopni.
Te wszystkie powierzchnie, po których chodzi się, na które się nie patrzy - gdy usiąść tuż nad nimi można się delektować całym ich bogactwem.

2. Ktoś zostawił kłębek sznurka na podłodze.






1. Podłoga, załamania i kąt prosty, pracownia nr 2.

2. Inicjały zrobione zszywkami na oparciu krzesła ze skóropodobnego materiału.

3. Sznurek zawiązany na jednej ze złożonych sztalug.




cdn. :)

niedziela, 1 marca 2009

ŻYCIE WŁOSÓW



Praca zaliczeniowa na malarstwo. Temat: "Komiks".


Ile z nich gubimy co dnia, bez żalu?
Przy myciu, suszeniu, wycieraniu ręcznikiem, przy czesaniu, wizycie u fryzjera. Wypadają niezauważone. Czasem zostają triumfalnie znalezione, jeśli to włosy ukochanej osoby.
Sczesujemy je ze szczotki beznamiętnie jak śmieć, jak odpad. Nie jak część nas.

Strzepujemy trupy włosów szybko i pospiesznie, wyciągamy je z obrzydzeniem z wylotów umywalki i wanny. Jakby można było przez ten umarły dotyk przejść na tamtą stronę.

Układane kiedyś starannie, kiedy jeszcze zajmowały honorowe miejsce na glebie głowy wraz z innymi włosami – gasną cicho. I są usuwane, nie chowane.

____________________________________________________
Krzywo sfotografowane. Chyba z zamkniętymi oczami robiłam zdjęcie!

Malarstwo z tego marne, ale jeszcze kiedyś wrócę do tematu włosów i będę wracać (póki nie wyłysieję).