wtorek, 29 września 2009

sen z kiedyś

Jedzenie tapczanu-kanapy jak tortu. Ktoś stoi na uginającej się kanapie i wykrawa łopatą prostokąty, głębokie doły. Jak doły na trumny.

MOJE MAPY ŚWIATA



Praca semestralna, II semestr. Hasło: "Moje mapy świata"


Praca dotykowa. Przeznaczona do odbioru zmysłem dotyku i intuicją, nie wzrokiem.


Idealne warunki ekspozycji:

Na drzwiach wisi mapa (górna część obrazka).
Przyjrzyj się uważnie symbolom i staraj się jak najwięcej zapamiętać, bo nie będzie już do tego powrotu.

Wchodzisz do środka.
Panuje tam ciemność.
Maleńkie błyskotki (świeczki/ lampki choinkowe) żarzą się tylko na tyle, by oświetlić drogę "do", by nie wpaść na ścianę.

Idź prosto.

Naprzeciwko Ciebie, pod ścianą, stoi poziomy zbiornik.
Nachyl się nad nim. Nie zobaczysz niczego konkretnego - zbyt ciemno.
Przypomnij sobie pionowo wiszącą mapę - przed Tobą jej poziome odbicie.


Odważ się zbliżyć, dotknąć dłonią tafli wody w zbiorniku.
Ja wiem, że cicho i ciemno i nie wiadomo, co jest na dnie.

Witaj.

Może nawet odważysz się zanurzyć ręce po łokcie w zimnej wodzie - wodząc po kształtach konfrontować je ze wspomnieniem symboli z mapy.
W ciszy, w ciemności.

lub

wyjdź z suchymi rękami, nietkniętymi rozwarstwiającym się, rozpadającym chlebem, miękkim futrem...


_______________________________________________________

Historia powstania:
Zacznę od tego, że znienawidziłam ten temat od pierwszego spojrzenia na niego.
Męczyłam się z nim długo. Wydawał mi się banalny, wręcz śmieszny.
Cały czas miałam przed oczami swoją, już zrobioną, pracę z mapami:


Aż w końcu zaczęłam sobie wyobrażać co by było, gdybym miała nieograniczone możliwości - całą galerię dla siebie, wszystko, co tylko mogło by mi się przydać do stworzenia pracy.
Ostatecznie jestem dość zadowolona z tego, co powstało (pod kątem idei).
Niestety, nie mam nieograniczonych możliwości. Dlatego od strony wizualno-estetycznej nie satysfakcjonuje mnie ta praca ani zdjęcia jej elementów.

poniedziałek, 28 września 2009

SEN - senne po-wesele

Jestem na weselu. Muzyka jest gorsza niż żałosna.
Tak, teraz wiem, że wesele Pawła i Ani było naprawdę świetnie zorganizowane.


Pora snu. Goście układają się na materacach. Widzę ich z lotu ptaka.
Leżą na plecach, na materacach, płyną... płyną po rzece. Ciasna rzeczka.
Wszyscy śpią mocnym snem, jakby las uśpił ich na wieki.

Płyną jak Ci, których wysyła się łodziami z Charonem.

Mnóstwo sennych materacy płynie wraz z rzeką.
Chcę zrobić im zdjęcie - biegnę z aparatem za nimi.
I wtedy jakby czas robił mi na złość - zabiera ich jak najdalej ode mnie. Na rzecznej taśmie produkcyjnej - uciekają mi coraz dalej.

Mogę tylko patrzeć i zgadywać czy kiedyś wrócą.

niedziela, 27 września 2009

performance - SŁOWO CIAŁO RZECZ



To dokumentacja mojego performance, który był odpowiedzią na zadane hasło (I rok malarstwa, ASP Poznań). Performance trwał ok. 30 min.


Recepty wypisane wieloma rękami na moim ciele.
Jednak, biorąc pod uwagę to, że każdy z nas postrzega inaczej - zlepek odmiennych opinii nie może stworzyć recepty na "udany wypiek".


Moją inspiracją była Yoko Ono i jej performance „Cut Piece.
Myślę, że osoby uczestniczące w moim performance miały, w przeciwieństwie do jej publiczności, trochę utrudnione zadanie nie oskrobywali mnie z ubrania bezosobowo. Nie było w tym pierwotności, zwierzęcości wręcz.
Musieli zostawić na mnie ślad swoich własnych słów prawdziwych lub fałszywych.

Tym, co było dla mnie najważniejsze w tym performance było to, że reakcje ludzi były nie do przewidzenia. Mogłam tylko czekać czy napiszą coś na mnie czy nie. A jeśli napiszą to co to będzie?

Z sytuacji spektaklu przed publicznością wyodrębniła się dla mnie w pewnym momencie moja własna przestrzeń - intymny, odrębny od całego otoczenia rytuał - byłam ja i ciało, które trzeba opisać, nazwać.


______________________________________
Niektórzy bali się, że wezmę do siebie to, co potem przeczytam na białym kostiumie.
Mój sposób postrzegania nie zmienił się od poznania cudzego punktu widzenia.
Myślę, że częścią mojego zadania było to, żebym potrafiła się odpowiednio do tego zdystansować.

niedziela, 6 września 2009

z dnia 06. 10. 2008r.

Leżąc w wannie - wyjmuję korek.
Nogi uniesione do góry i oparte o ścianę.

Pierwszy raz w życiu decyduję się na śmierć nie z braku powietrza, ale z braku wody.
Zanurzone pod wodę uszy odzyskują po chwili, stopniowo słuch. Tak, jakby śmierć nie była traceniem zmysłów, oddalaniem się, ale pogłębianiem doznań, zbliżaniem się do czegoś, na co - w tej chwili się to czuje - czekało się całe życie.

Coraz mniej wody.
Jakby ktoś wyjął korek z dna jeziora. Konająca ryba.
Wody coraz mniej. Nogi są już suche.
Twarz jest coraz bliżej TEGO.
Schnę.
Ostatki wody zabulgotały groźnie.

Zdechłe zwierzę na dnie. Głuche. I ślepe. Wysuszone.

Śmierć jednak ogałaca.


___________________________________________
PS Chciałam nakręcić video, w którym życie uchodziłoby wraz z obniżaniem się poziomu wody - film na podstawie doświadczenia w wannie.

Stchórzyłam. Wystraszyłam się, że nie jestem dobrą aktorką. Nie poczułam się niczym zachęcona do zrealizowania tego. Video nie powstało.