Chciałabym namalować coś, co będzie pod pewnymi względami przypominać ikonę, ale nie będzie idealizacją, a pokazaniem "okrutnej prawdy".
Przeglądałam ikony kilka godzin, analizowałam, przypatrywałam się.
I zaczęłam się obawiać. bo ja nie chcę komentować religii, a sam sposób przedstawienia.
Wymyśliłam obraz namalowany klejem (układa się w takie grudki-glutki), pomalowany jakoś chromatycznie... i tłumaczę asystentowi, że nie chodzi mi o to, że kobieta jest brzydka, jak się nie upiększa. Ale np. kiedy rodzi dziecko - moment przełomowy - coś w niej umiera, a coś się odradza. Jakby zrzucała starą powłokę. Ja tak to widzę, tak sobie to wyobrażam. Coś zmienia kobietę od środka - wysysa z niej soki i siły, ale jednocześnie daje coś w zamian od siebie. Bardziej niż kiedykolwiek kobieta zastanawia się co mieszka w niej, w środku. Analizuje co właśnie wylądowało w jej żołądku, co dostało dziecko przez jej usta.
Elementy: ikona, dziecko, niby-rozkładające się, szczątkowe ciało to zestawienie niebezpieczne. A my nie szukamy sensacji :)
Asystent mówi mi, że ikony to nie ciała, ale jakby zmaterializowany, idealny duch.
Mówię mu, że ja to widzę tak: ludzie patrzą na siebie wzajemnie i wiedzą: na zewnątrz jest ciało, w środku jest dusza.
Z ikonami jest inaczej. Widzimy duchową powłokę kształtem przypominającą ciało (wyidealizowane).
W kościele na koniec mszy odsłaniany jest obraz i pod nim jest kolejny. Chcę osłonić tą wierzchnią warstwę - duszę - i odsłonić to, co pod nią. Mój obraz ma być tym, co zostanie po odsłonięciu.
Ale jak namalować duszę?
______
dnia kolejnego: sobota
Zaczęłam malować ikono-śmietnisko (farbą, klejem, czymś do zdzierania farby).
Na razie wygląda płasko, ale to pierwszy szkic.
przedstawiam stwora podściółkowego:
Znów pytanie - jak namalować duszę? Duszę ograniczoną ciałem?
Chcę przykleić do blejtu chleb. Fascynuje mnie rozkład, żywe grzybki, narastający smród nie do zniesienia. Chcę, żeby chleb gnił i przesłaniał tkanki obrazu, żeby go zarastał (pewnie to proces długotrwały). Żeby futro pleśni zarosło stelaż ciała, żeby zostały tylko żywe oczy. A może bardziej porcelanowe, jak u lalek, martwe, ale błyszczące, niemętne? Jakby w połowie drogi między życiem, a śmiercią.
Asystent od malarstwa waha się o chleb.
Wiem - "chleba się nie wyrzuca", "niektórzy na chleb nie mają".
Chleb to dla mnie symbol ciała. Ze świeżego - dąży ku rozkładowi, a jednocześnie symbol całych nas - czy nie uważamy siebie za dobrych? Za dobrych jak chleb? A tyle w nas gnilnych tuneli wytaczanych latami. Powiększających się.
edit po kilku miesiącach: temat porzuciłam. Psor stwierdził, że niemożliwy to zrealizowania, a ja stwierdziłam, że temat, który sama wymyśliłam przerósł mnie samą od każdym względem. Także pod tym, że sama go nie zrozumiałam.
piątek, 15 maja 2009
sobota, 9 maja 2009
zajęcia rysunkowe - "pejzaż"
Połowę zajęć spędziłam na świeżym powietrzu, na placu zabaw, brodząc bosymi stopami w piasku.
Foty ze zbierania śladów cienia:
A wszystko zaczęło się od pionowo ustawionej deski i białej kartki...
Przyszła kolej na cień drzewa, którego kształt zmieniał się z sekundy na sekundę!
Pośród drabinek z placu zabaw.
Aż powstało to:
Foty ze zbierania śladów cienia:
A wszystko zaczęło się od pionowo ustawionej deski i białej kartki...
Przyszła kolej na cień drzewa, którego kształt zmieniał się z sekundy na sekundę!
Pośród drabinek z placu zabaw.
Aż powstało to:
piątek, 8 maja 2009
odpychając natrętne myśli o sesji
Kuba zastanawia się czy owca po deszczu czuje się jak wyciągnięta w pralki, a ja myślę jakby tu sprowadzić swoje myśli do tematu "sesja".
Szukam inspiracji i nie wiadomo jak i skąd wyskakują mi same linki o grach i zabawach dla dzieci, lalkach z włóczki, obrazkach z makaronów i kasz. A potem strony perfekcyjnych kurek domowych, które w każdy weekend pieką ciasteczka, a w każdej wolnej chwili zajmują się scrapbookingiem i decoupagem.
Ostatnio zmajstrowałam coś, co w sam raz pasuje do krzesełka Jakubowego - razem wygląda to jak dziecięcy komplecik krzesełko + stolik.
Saneczki wyglądają jak dziecięce łóżeczko, po zdjęciu z nich książek.
A tutaj dowód na to, że sztukę można znaleźć wszędzie - gra na warzywach.
Szukam inspiracji i nie wiadomo jak i skąd wyskakują mi same linki o grach i zabawach dla dzieci, lalkach z włóczki, obrazkach z makaronów i kasz. A potem strony perfekcyjnych kurek domowych, które w każdy weekend pieką ciasteczka, a w każdej wolnej chwili zajmują się scrapbookingiem i decoupagem.
Ostatnio zmajstrowałam coś, co w sam raz pasuje do krzesełka Jakubowego - razem wygląda to jak dziecięcy komplecik krzesełko + stolik.
Saneczki wyglądają jak dziecięce łóżeczko, po zdjęciu z nich książek.
A tutaj dowód na to, że sztukę można znaleźć wszędzie - gra na warzywach.
czwartek, 7 maja 2009
wystawa "Myśli nieuczesane"
Prezentacja prac studentów z pracowni J. Hejnowicza (ASP Poznań).
Galeria PostOffice. Wystawa otwarta od 28. 04. do 04. 05. 2009r.
Poniżej chaotyczna relacja z wernisażu:
A tutaj już wszystkie prace:
Ostatnia praca - moja - w formie zdjęć dostępna jest też na:
http://okanarosole.blogspot.com/2009/02/blog-post.html
Zauważyłam, że od kiedy delikatniej czeszę włosy - mam jakby spokojniejsze myśli. Jakby bardziej łagodne, ale odważne, nie histerycznie wycofane.
Galeria PostOffice. Wystawa otwarta od 28. 04. do 04. 05. 2009r.
Poniżej chaotyczna relacja z wernisażu:
A tutaj już wszystkie prace:
Ostatnia praca - moja - w formie zdjęć dostępna jest też na:
http://okanarosole.blogspot.com/2009/02/blog-post.html
Zauważyłam, że od kiedy delikatniej czeszę włosy - mam jakby spokojniejsze myśli. Jakby bardziej łagodne, ale odważne, nie histerycznie wycofane.
Subskrybuj:
Posty (Atom)