poniedziałek, 19 października 2009

dzień

Wracałam do domu, kiedy minęłam płaczącą dziewczynkę, wtulającą się w mamę.
Pomyślałam - też chciałabym płakać w maminy rękaw.


A potem, w domu, w kuchni zobaczyłam piękną, małą rzecz - kiedy nitka od torebki herbaty z kubka została pociągnięta przez palce, na ukos - powstał taki delikatny cień, obok potężnego, grubego cienia kubka - wyglądał wzruszająco :)

środa, 14 października 2009

Leżałam na łóżku. Pomyślałam: mam 21 lat. Pomyślałam: umrę.
Pomyślałam: e tam, jak wszyscy.
Potem: co ja tu robię? Aż tak dawno temu się urodziłam? To przecież niemożliwe!
Potem: nie wiem po co tu jestem i nie chcę tu być, nie chcę być "zaradna", wcale nie z tchórzostwa. Nie chcę tak po prostu.

Nie wiem czego oczekuję - może idealnych ludzi, którzy nie istnieją?
A może właśnie tych, którym będzie można wytknąć - zapomniałeś o mnie na 55 sekund!

Odkąd przestałam słać kartki z życzeniami, wręczać je przy byle okazji - poczułam pełnię samotności. Nic już nie oszukiwało, że nie jestem sama, nic nie udawało więzi. Teraz mogę sobie je co najwyżej narysować - linią przerywaną, na papierku od cukierka. Bo ich mam pełne kieszenie.

Więc czego chcieć, czego ja chcę?
Przecież to wszystko to tylko usypianie własnej męczarni, w sobie, w środku.

Najbardziej swoja jestem, kiedy leżę w wannie - kiedy w dobrym nastroju to leżę wyciągnięta jak struna, z odchyloną głową.
Kiedy inaczej - kulę się nad wodą, jak przed żywym lustrem, które może pochłaniać żal, jakbym miała się wypłakać życiu prosto w twarz.

Ślinię palce, oblepiam je śliną, a ona tworzy błony między palcami. Ochraniam się tym tak prymitywnie.
Czuję jeszcze na sobie zapach terpentyny.

I nagle jakaś siła nie wiadomo skąd bierze moją rękę, sięga bo mydło, zaczyna mnie myć moją własną ręką. Bo trzeba. Bo trzeba. Bo kiedy człowiek przestaje się myć to już oznacza, że nie czuje się godny bycia człowiekiem.

niedziela, 11 października 2009

wycieczka do ZOO

I się zawzięła. I pojechała do ZOO. Bez wiedzy, doświadczenia i "odpowiedniego sprzętu".

Szybko zleciały 3 godziny. Tylko dłonie zmarzły.

Najprzyjemniej było czekać - aż wydra wejdzie do wody, aż ptaki znowu usiądą obok siebie, aż zacznie się coś dziać - bójki, zaloty.
Większość z tych wyczekiwanych zdarzeń wcale nie zrobiła ze zdjęcia "zdjęcia udanego", ale były bezcenne - kiedy ptaki dotykały się dziobkami albo kiedy wyglądały, jakby szeptały sobie na uszko...

Obserwowanie samych ptasich nóg - kiedy zginają je śmiesznie, jak słomki.



To zdjęcie zaskoczyło mnie najbardziej.


Ten pan mnie zdezorientował - nie ruszał się. Stał jak tekturowa atrapa. A potem nagle "ożył" i dopominał się uwolnienia uderzając głową o bramkę.

A tą owcę złapałam wychodząc.

Obserwowałam ptaki za szybą. Przeszkadzały mi jakieś odbicia. Aż skupiłam się na odbiciach na szybie.



"Trójkąt nudy" - tak to sobie nazwałam.

A to marzenie o rybnym drzewie. Ryby powplatane w liście.







Dzień pod znakiem zwierząt :)


Trochę więcej zdjęć tutaj: link i tutaj: link

wtorek, 29 września 2009

sen z kiedyś

Jedzenie tapczanu-kanapy jak tortu. Ktoś stoi na uginającej się kanapie i wykrawa łopatą prostokąty, głębokie doły. Jak doły na trumny.

MOJE MAPY ŚWIATA



Praca semestralna, II semestr. Hasło: "Moje mapy świata"


Praca dotykowa. Przeznaczona do odbioru zmysłem dotyku i intuicją, nie wzrokiem.


Idealne warunki ekspozycji:

Na drzwiach wisi mapa (górna część obrazka).
Przyjrzyj się uważnie symbolom i staraj się jak najwięcej zapamiętać, bo nie będzie już do tego powrotu.

Wchodzisz do środka.
Panuje tam ciemność.
Maleńkie błyskotki (świeczki/ lampki choinkowe) żarzą się tylko na tyle, by oświetlić drogę "do", by nie wpaść na ścianę.

Idź prosto.

Naprzeciwko Ciebie, pod ścianą, stoi poziomy zbiornik.
Nachyl się nad nim. Nie zobaczysz niczego konkretnego - zbyt ciemno.
Przypomnij sobie pionowo wiszącą mapę - przed Tobą jej poziome odbicie.


Odważ się zbliżyć, dotknąć dłonią tafli wody w zbiorniku.
Ja wiem, że cicho i ciemno i nie wiadomo, co jest na dnie.

Witaj.

Może nawet odważysz się zanurzyć ręce po łokcie w zimnej wodzie - wodząc po kształtach konfrontować je ze wspomnieniem symboli z mapy.
W ciszy, w ciemności.

lub

wyjdź z suchymi rękami, nietkniętymi rozwarstwiającym się, rozpadającym chlebem, miękkim futrem...


_______________________________________________________

Historia powstania:
Zacznę od tego, że znienawidziłam ten temat od pierwszego spojrzenia na niego.
Męczyłam się z nim długo. Wydawał mi się banalny, wręcz śmieszny.
Cały czas miałam przed oczami swoją, już zrobioną, pracę z mapami:


Aż w końcu zaczęłam sobie wyobrażać co by było, gdybym miała nieograniczone możliwości - całą galerię dla siebie, wszystko, co tylko mogło by mi się przydać do stworzenia pracy.
Ostatecznie jestem dość zadowolona z tego, co powstało (pod kątem idei).
Niestety, nie mam nieograniczonych możliwości. Dlatego od strony wizualno-estetycznej nie satysfakcjonuje mnie ta praca ani zdjęcia jej elementów.

poniedziałek, 28 września 2009

SEN - senne po-wesele

Jestem na weselu. Muzyka jest gorsza niż żałosna.
Tak, teraz wiem, że wesele Pawła i Ani było naprawdę świetnie zorganizowane.


Pora snu. Goście układają się na materacach. Widzę ich z lotu ptaka.
Leżą na plecach, na materacach, płyną... płyną po rzece. Ciasna rzeczka.
Wszyscy śpią mocnym snem, jakby las uśpił ich na wieki.

Płyną jak Ci, których wysyła się łodziami z Charonem.

Mnóstwo sennych materacy płynie wraz z rzeką.
Chcę zrobić im zdjęcie - biegnę z aparatem za nimi.
I wtedy jakby czas robił mi na złość - zabiera ich jak najdalej ode mnie. Na rzecznej taśmie produkcyjnej - uciekają mi coraz dalej.

Mogę tylko patrzeć i zgadywać czy kiedyś wrócą.

niedziela, 27 września 2009

performance - SŁOWO CIAŁO RZECZ



To dokumentacja mojego performance, który był odpowiedzią na zadane hasło (I rok malarstwa, ASP Poznań). Performance trwał ok. 30 min.


Recepty wypisane wieloma rękami na moim ciele.
Jednak, biorąc pod uwagę to, że każdy z nas postrzega inaczej - zlepek odmiennych opinii nie może stworzyć recepty na "udany wypiek".


Moją inspiracją była Yoko Ono i jej performance „Cut Piece.
Myślę, że osoby uczestniczące w moim performance miały, w przeciwieństwie do jej publiczności, trochę utrudnione zadanie nie oskrobywali mnie z ubrania bezosobowo. Nie było w tym pierwotności, zwierzęcości wręcz.
Musieli zostawić na mnie ślad swoich własnych słów prawdziwych lub fałszywych.

Tym, co było dla mnie najważniejsze w tym performance było to, że reakcje ludzi były nie do przewidzenia. Mogłam tylko czekać czy napiszą coś na mnie czy nie. A jeśli napiszą to co to będzie?

Z sytuacji spektaklu przed publicznością wyodrębniła się dla mnie w pewnym momencie moja własna przestrzeń - intymny, odrębny od całego otoczenia rytuał - byłam ja i ciało, które trzeba opisać, nazwać.


______________________________________
Niektórzy bali się, że wezmę do siebie to, co potem przeczytam na białym kostiumie.
Mój sposób postrzegania nie zmienił się od poznania cudzego punktu widzenia.
Myślę, że częścią mojego zadania było to, żebym potrafiła się odpowiednio do tego zdystansować.