niedziela, 11 października 2009

wycieczka do ZOO

I się zawzięła. I pojechała do ZOO. Bez wiedzy, doświadczenia i "odpowiedniego sprzętu".

Szybko zleciały 3 godziny. Tylko dłonie zmarzły.

Najprzyjemniej było czekać - aż wydra wejdzie do wody, aż ptaki znowu usiądą obok siebie, aż zacznie się coś dziać - bójki, zaloty.
Większość z tych wyczekiwanych zdarzeń wcale nie zrobiła ze zdjęcia "zdjęcia udanego", ale były bezcenne - kiedy ptaki dotykały się dziobkami albo kiedy wyglądały, jakby szeptały sobie na uszko...

Obserwowanie samych ptasich nóg - kiedy zginają je śmiesznie, jak słomki.



To zdjęcie zaskoczyło mnie najbardziej.


Ten pan mnie zdezorientował - nie ruszał się. Stał jak tekturowa atrapa. A potem nagle "ożył" i dopominał się uwolnienia uderzając głową o bramkę.

A tą owcę złapałam wychodząc.

Obserwowałam ptaki za szybą. Przeszkadzały mi jakieś odbicia. Aż skupiłam się na odbiciach na szybie.



"Trójkąt nudy" - tak to sobie nazwałam.

A to marzenie o rybnym drzewie. Ryby powplatane w liście.







Dzień pod znakiem zwierząt :)


Trochę więcej zdjęć tutaj: link i tutaj: link

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz