czwartek, 4 czerwca 2009

ni to ni tamto

Kiedy czuję się jak lunatyczka mam wrażenie, że moje oczy nie-w-okularach są jak w okularach - zaparowane, zamglone, widzą niepełnie.

Często przyłapuję się na tym, że myślę: nie tak uczono cię chodzić! Trzeba chodzić od palców, na prostych nogach, nie na ugiętych kolanach.
Idę dzień w dzień przez rynek, a strofuję samą siebie, jakbym za chwilę miała potknąć się na wybiegu.

Mijam babcie śmierdzące biedą. Zwykle o nich nie pamiętam. Łatwo jest zapomnieć. Nawet wtedy, kiedy mieszka się drzwi w drzwi z panem Waldasem-menelem, który kaszle nam za ścianą. Korytarz z nim mamy wspólny.

Ni stąd ni zowąd wraca do mnie obraz, kiedy mama nakłaniała mnie do sprzedania mojej pierwszej i ostatniej sukienki do tańca.
Czekałam latami, aż w końcu przyplącze się jakiś chłopiec, z którym będę mogła stworzyć stałą parę taneczną, nie "chwilową", zdobywać kolejne klasy. Mama obiecała, że jak już będzie chłopiec - kupi mi buty, prawdziwe buty taneczne (proste beżowe sandałki na obcasie).

Chłopiec przez jakieś 5 lat się nie znalazł. Nigdy nie nosiłam takich butów.
Sprzedałam sukienkę. Przydała się komuś innemu.
A ja zawsze potem starałam się nie dać po sobie poznać, widząc czasem urywki tańców, że mnie to wzrusza, że ściska z ogromną siłą.
Zawsze można zacząć znów tańczyć, ale wiem, że radość i satysfakcja na które czekałam będąc 11-letnią dziewczynką - są już nie do spełnienia.

Myślę o tym trochę jak o niespełnionej ostatniej woli zmarłego. I trudno mi przejść obok tego obojętnie.

wtorek, 2 czerwca 2009

nieodpowiedzialna odpowiedzialność

Zawsze, kiedy widzę bałagan w kuchni albo w łazience - myślę sobie o pani Basi-dentystce i o pani Małgosi-ginekolog.
Lubiłam obserwować, kiedy spryskiwały czymś wszystkie blaty, urządzenia, wycierały, sprzątały. Miały to już wyuczone na pamięć, to było automatyczne.
Myślę, że każdy z nas ma taką odpowiedzialność, może nie za sterylność jak w gabinecie, ale za atmosferę miejsca, w którym się znajduje - każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje centymetry zbierającego się kurzu i za to, jaką aurę dookoła siebie roztacza.
I trzeba być odpowiedzialnym podwójnie. Choć z drugiej strony można też przecież poprzestać na byciu złośliwą perfekcyjną panią domu :)

Czytam książkę "Wirus samotności".
Czytam w książce, że są ludzie, którzy tęsknią za łonem matki - za tym nic-nie-robieniem, bez podejmowania decyzji z zaspokojeniem wszystkich potrzeb, za tym stanem idealnym. Autor napisał, że wbrew pozorom odtworzenie takiego świata w życiu pozapłodowym nie jest czymś dobrym - jest bliskie śmierci.
Zawsze, kiedy kładłam się wcześnie spać, leżałam i siedziałam godzinami na łóżku, w łóżku - miałam nadzieję, że to mnie przeniesie tam, dokąd powrotu już nigdy nie będzie.

Poruszam się po mieście jak lunatyczka.
Bardzo dużo myślę - myśli wyciągają mnie nad ranem z łóżka - wstaję przed budzikiem.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

takie proste



dokumentacja happeningu








Wystawa XIV pracowni rysunku.
Dokumentacja z happeningu.
Tytuł: Słowo, ciało, rzecz

film z tego performance: link


Jednym słowem: uprzedmiotowienie
ocenianie - którym wszyscy zajmujemy się za co dzień, a którego nie praktykujemy zwykle wprost, nie tak perfidnie jak wtedy, kiedy robimy to za plecami
ciało - które dla każdego jest czym innym, które każde oczy widzą inaczej, każda ręka może inaczej je opisać.

Praca jest wieloznaczeniowa, ale czuję, że to byłoby mijanie się z celem, gdyby znalazłyby się tutaj moje tłumaczenia, wyjaśnienia i interpretacje. Niech mówi za siebie.


Najważniejsze dla mnie jest to, co to ciało potrafi. Może to banalne, ale ostatecznie bardziej mnie cieszy, kiedy się mniej męczę przy wchodzeniu po schodach, kiedy mam więcej energii niż zwykle, kiedy nie zjem ani za mało, ani za dużo i ciało odwdzięczy mi się sprawnością.
Dbam o nie jak o wehikuł czasu. Bo nie ma wyjścia - w końcu stanęłam jak zepsuty zegar, jak nienaoliwiona, zastygła w bezruchu maszyna. Trzeba ruszyć to wszystko.



PS Jest jakaś przedziwna przyjemność w peelingu. Cukrowo - słodko, ale boleśnie zdzieram z siebie stare warstwy.