środa, 25 lutego 2009

pierwszy post

Oka na rosole - bo tak. Bo od wielu tygodni jestem fanką i twórcą zup - kurką domową po prostu. Bo lubię te oka wpatrzone we mnie, puszczające się jak... po rosole.
I chociaż nie zawsze nos mam w oparach zupy to właśnie te najmniejsze rzeczy wciąż przyciągają moją uwagę. Potrafią zachwycić, ułożyć się złośliwie w pleśń, warstwy kurzu na lustrze i osadu na dnie wanny.
Z gąbką w ręce czuję się jak rzeźnik nowych tworów, jak wandal karczujący bujne lasy lodówkowe, ale lepszy rzeźnik od brudasa (?).

Obiecywałam, że wrócę i wróciłam. Po roku przerwy - nowym blogiem.

Stara strona została tutaj [link]

Została na niej stara galeria prac, stara fascynacja każdą sesją fotograficzną z Kejt, w której brałam udział.

To nowe miejsce też chciałabym zasiedlić tekstem i obrazem, może nawet przemycić wyobrażenie zapachu.
Może będę opisywać głównie swoje prace, a może sny, może plamy w jakie układa się pasta do zębów po wypluciu do umywalki.


Nosiłam w sobie tę potrzebę pisania od roku i w końcu brzuch rozbolał mnie od tego tak bardzo, że muszę trochę to wypluć, pokaszleć wyrazowo.


Najpierw chciałabym wrzucić kilka prac z archiwum, a jak ten kaszel mi już przejdzie - już na zdrowo chcę prowadzić bloga :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz